piątek, 22 czerwca 2012

Jak to cudownie jest usiąść i nic nie robić <3 Me gusta <3 i tak przez najbliższe 2 miesiące :D 
Zastanawiałam się nad założeniem formspring.me ale doszłam do wniosku, że nie będę pchać się na wszystkie portale. Jeżeli macie jakieś pytania to zadawajcie w komentarzach :) Postaram się odpowiedzieć.  
Jutro na zakupy :D obym coś wyhaczyła, bo znając moje szczęście to nic mi nie wpadnie, a jak wpadnie to będzie pewnie kosztować sporo ;/ Jestem zadowolona ze średniej. 5.0 jak na pierwszą liceum to chyba dobrze?
Nie mam zdjęć :( Muszę znaleźć chętnych.
Teraz spadam odpicować trochę bloga ;p
Czekam na pytania :)

A teraz zostawiam was z Laną del Rey


7 dni do wakacji
14 dni do Londynu

4 komentarze:

  1. "CAŁKOWITA LICZBA WYŚWIETLEŃ STRON 2,913" - http://29.media.tumblr.com/tumblr_lltzgnHi5F1qzib3wo1_400.jpg
    Właściwie to na czym polega to formspring.me?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak. Ale chyba nie jestem w stanie powiedzieć, że udało mi się wyjść z tego wszytskiego... Niby jem noramlnie. Ale nie do końca. Jest bardzo dużo rzeczy, których nie ruszę choćby nie wiem co. Zostało mi bardzo dużo zachowań. Ważenie wszytskiego (łącznie ze mną ;p ...), liczenie kalorii, ale i tak mimo wszytsko za najgorsze (teraz) uważam ciągłe myśli o jedzeniu, które dominują w życiu. Nienawidzę tego z całego serca. Dość o mnie. No może jeszcze napiszę Ci co spowodowało, że się obudziłam (w z tego co pamiętam 12, albo 13 dniu totalnego niejedzenia) Było to w szkole. W sumie nie pamiętam dokładnie, ale pewna nauczycielka(ona uczyła mnie też wtedy, kiedy byłam 2razy grubsza) powiedziała, że mam z nią gdzieś iść. Poszłam. Okazało się, że idzie mnie zważyć. Ważyłam wtedy coś koło 46kg. Zadzwoniła przy mnie do mamy. I powiedziała, że tak nie może być. Poszłam do domu. Nic. Cisza. Następnego dnia w szkole. Ta sama pani znowu wzięła mnie na rozmowę. Pytała się co powiedziała mama. Odpowiedziałam, że nic (teraz wiem, że moja mama nie wiedziała co ma robić). Na to ona (ta pani) powiedziała mi, że nie pozwoli żeby mi się coś stało, nie pozwoli żeby jakaś głupia choroba zepsuła mi życie. Płakała. Ja w sumie też (mimo, że nie zdarza mi się to często). Mówiła, że nie wie co, ale zrobi wszytsko, żeby mi pomóc. I tutaj nastąpił przełom. Postanowiłam spróbować znormalnieć. Potem był szpital (zwykły) tam "naprawili" moje serce, nerki, wątrobę. Nie do końca, ale na tyle ile się dało. Ale w szpitalu znowu schudłam, do 42kg. Potem wróciłam do domu. Jadłam po około 600kcal dziennie i uważałam, że to dużo... Waga się trzymała. Wszyscy dookoła móiwli, że nadal jest źle. Grozili ponownie szpitalem. A ja uważałam, że jest dobrze. Do momentu gdy okazało się, że waga pokazuje 40kg. Kłamałam. Mama pytała się ile ważę. Mówiłam, że nie wiem. I ciągam tak dość długo. Potem nie wiem co się stało, bo zaczęłam się przekonywac do niektórych pokarmów. (wystarczy zjeść coś 1 raz, zobaczyć, że nie przytyło się 100kg i już wtedy jest kolejny produkt, który się akceptuje) najpierw to były owoce, potem jakieś inne rzeczy. I tak moja lista "bezpiecznego" jedzenia do tej pory znacznie się poszerzyła (z 0% joguru naturalnego, słodziku, kaszek dla dzieci z Biedronki i wafli ryżowych... ;|) Teraz jem około 1600-1800kcal na dzień. Ważę obecnie 48kg (nie odpowiada mi to bardzo, ale mimo wszytsko widzę się chudszą niż wtedy...) i jest dobrze. Ale się rozpisałam... Kończę, bo nie będzie Ci się chciało czytać :D Idę pisać pierwszy jadłospis na nowym blogu :)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. http://yoursafecorner.blogspot.com/

    adres bloga ;)

    OdpowiedzUsuń